"Normalne" i poukładane życie bohaterów powieści ulega niepostrzeżenie kolejnym, coraz bardziej niepokojącym zmianom i przewrotom. Autorka pokazuje sposób, w jaki drobne i wydawałoby się niewinne decyzje pociągają za sobą poważne konsekwencje, odroczone co prawda w czasie i niedające się przewidzieć. Niczym kostki domina kolejne wydarzenia pociągają za sobą następne. Bohaterom początkowo wydaje się, że kontrolują swoje życie, że sami je tworzą i w takiej formie będzie ono toczyć się zawsze. Dlatego też z niezwykłym trudem przyjmują zmiany, szczególnie te niezgodne z ich planami i założeniami.

Główna bohaterka, Ewelina, nie może pogodzić się z faktem, że – jak innych ludzi – mogą dotknąć ją nieszczęścia, niepowodzenia czy trudności. A przewrotne życie funduje jej kolejne wyzwania – dopóki nie odrobi swojej "lekcji" zrozumienia, empatii, wybaczenia sobie i innym. Poddanie się jest paradoksalnie punktem, w którym Ewelina powracają siły, uczucia (które wcześniej w sobie zdusiła), a relacje z bliskimi powoli się odbudowują. Powieść pokazuje siłę kobiet w ich słabości i słabość ich siły (kiedy jest ona oparta na braku empatii, na zapiekłości, gniewie i obrażaniu się na cały świat). To kobiety w różnym wieku, z różnych pokoleń, ale każda z nich wcześniej czy później została postawiona w sytuacji dylematu, trudnego wyboru, konieczności poniesienia konsekwencji podjętych decyzji.

Czy wybierają idealnie? Nie! W pewnym momencie jedna z bohaterek, Justyna, mówi do siostry: "To było najlepsze z możliwych rozwiązań". Najlepsze z możliwych; najlepsze, na jakie nas było stać. Bo też założenie o "idealności" życia prowadzi do frustracji i smutku, blokuje radość z tego, co jest – nieidealnego, ale jednak naszego, bliskiego, niepowtarzalnego. A przede wszystkim delikatnego i przemijającego. Skłócone wcześniej Justyna i Ewelina odzyskują siostrzaną miłość w obliczu utraty mamy; Adam przebudowuje gruntownie swoje relacje z rodzicami, kiedy chwieją się podstawy jego małżeństwa. W pewnym sensie widzimy, jak do bohaterów powieści wraca to, co sami zasiewają w życiu swoimi działaniami – jak pomoc i współczucie skierowane do innych kiełkują wokół nich tym samym, ale także jak kumulowana i okazywane przez ich złość, gniew i obojętność znajdują swoje odzwierciedlenie w ich bliskim otoczeniu.

Im więcej zawziętości głównej bohaterki, tym więcej trudności – małych i dużych – pojawia się na jej drodze. Niczym w opisie Davida Hawkinsa: "Siła zawsze stwarza przeciw-siłę. Jej wynikiem jest polaryzacja. Polaryzacja zaś za każdym razem wnosi konflikt, powoduje dychotomię wygranej i przegranej". Przez naciski, skonfliktowanie, żądania kierowane do świata i innych nie zyskujemy miłości, wsparcia i satysfakcji. Wbrew pozorom siła nie jest tu elementem twórczym. Są nim zaś empatia, współpraca i współgranie z innymi. W powieści Wbrew sobie to właśnie stanowi tamę, która zawraca bieg złych wydarzeń.

Joanna Heidtman, psycholog